Nie mam pojęcia skąd taka wysoka ocena tego filmu. Dla mnie 4/10 to max. Film nudny i chaotyczny. Moze scenariusz nienajgorszy ale pogmatwany i wymieszany. Bardziej przypomina jakis film dokumentalny, tyle ze o fikcyjnej postaci. Nie polecam.
Ja tak samo. Uwielbiam filmy muzyczne i czytając opinie na temat tego filmu, byłam zachwycona jeszcze przed obejrzeniem go. I jak to zwykle bywa - zawiodłam się. Jak dla mnie klapa.
zgadzam sie... chaos w filmie to zadna wada, ale w tutaj brak jakiejkolwiek puenty! to niewybaczalne...
tworcy mieli tak swietny material, genialna obsade i szerokie pole do popisu (glam rock, slawa), a tu taka porazka! ponizej oczekiwan.
Głównie ze względu na genialną obsadę (McGregor, Bale) spodziewałam się świetnego filmu, ale na moich oczekiwaniach wszystko się skończyło.
proponuję obejrzeć "Sex & Drugs & Rock & Roll" i porównać oba filmy; Bowie, Pop, którzy byli inspiracją dla bohaterów "Idola" nie wydają mi się osobowościami mniej frapującymi niż Ian Dury ;)
Z reguły jestem otwarta na wszelkiego rodzaju filmy, historie i sposoby ich przedstawienia. Ale w tym przypadku nic nie przejdzie, jedyne słowo pasujące do "Idola" to kicz. Kicz w swoim złym wydaniu. Dlatego też się dziwię, skąd tak wysokie oceny...
Prawdopodobnie z tych samych powodów, z jakich podobne noty ma pewien film o transseksualnej Transylwanii.
Właściwie to wszystko się zgadza. Glam zawsze odrzucał mnie estetycznie i nigdy go nie rozumiałam, podejrzewając, że poza brokatem, spektakularnym upierzeniem i zbyt melodyjnym (jak dla mnie) wrzaskiem nic już nie ma. No i z tym filmem ta sama bieda. Zaczęło się wciągająco i dynamicznie, jednak okazało się, że to tylko bezład kompozycji scenariusza... Blask i połysk początkowo przyciągnęły oko, na koniec filmu niestety wychodziły niezbyt pociągającym brokatowym makaronem z nosa. Dałam 5 za aktorstwo. Muzyka momentami niezła, ale, jeszcze raz, brokat i wszelkie kolorowe smary jakoś nie miały dla mnie związku z w zasadzie prostymi i dość klasycznymi rockowymi kawałkami w wykonaniu Mcgregora. Miło było usłyszeć Lou Reeda! (btw. on miał serwowane przez rodziców elektrowstrząsy w młodości, co by sie przestał "geić" podobnie jak jeden z bohaterów )
Mimo to scena, glamowa stanowi bardzo kolorowy punkt w historii muzyki rozrywkowej, taki neo-narko-barok i dobrze, że reżyser niniejszego filmu zarejestrował ten dziwaczny czas biseksualnych idoli, których nie wstydzono się pokazać w telewizyjnym show o 17.55 np.!
Ja jednak wolę dekadenckie i hedonistyczne klimaty w bardziej przaśnym przybraniu, a przede wszystkim, w zgrabnej i przemyślanej fabule.
ps. Nie wiedziałam, że przystojniaczek Bale może być do tego stopnia (dla mnie) aseksualny! ( zaraz zaraz to 10 pktów dla niego!)
Widać nie wszystkim musi się podobać. Jak dla mnie świetny popis Mc Gregora i Bale'a. A sam film świetny, nie widziałem niczego innego w tym stylu.
Oczywiście, że był chaotyczny - tamte czasy takie były, tamta muzyka taka była. Wolność ekspresji, muzyki, seksualności, zabawa, chaos. Wg mnie gdyby film był bardziej poukładany byłby sztuczny. Glam rock własnymi prawami się rządził, więc nic dziwnego, że i w filmie o tej tematyce wygląda tak, jak wygląda ;) Swoją drogą, McGregor genialnie odtworzył zachowanie Iggy'ego Popa!
Dajcie jej medal czy coś. Dla mnie ten film jest przewodnikiem po glam rocku + garściami czerpie z życiorysów Bowiego, Iggiego czy często pomijanego Micka Ronsona.
dokładnie , ta ocena to jakies nieporozumienie , widzialem ten film w Zakopanym Orange kino letnim i dla Bale'a wytrzymalem godzine ogladania tej szmiry , jako kolejny z wielu wyszedlem przez zakonczeniem seansu gdyz to co sie dzialo na ekranie to nawet nie chce sobie przypominac - taki film nie powinnien nigdy powstac.
Potwierdzam - film faktycznie był nudny, chaotyczny, ale i niespójny i całkowicie pozbawiony klimatu. Całość wyglądała, jakby było kilku scenarzystów i kilku reżyserów i każdy chciał coś dorzucić do tego obrazu, przez co wyszło jedno wielkie misz-masz. Twórcy totalnie się pogubili w tym co i jak chcą pokazać, przez co nie do końca wiadomo, czy to miała być fabuła, czy fikcyjny film dokumentalny. Jedyny plus tej produkcji to kreacje aktorskie - reszta słabo lub bardzo słabo.
Nie polecam - słabe 3/10
Nic dodać, nic ująć. Mimo dobrej obsady film był nudny, chaotyczny i po prostu kiepski 3/10
Stąd, że ten film to prawdziwe dzieło sztuki, a jak to ze sztuką bywa, wiadomo- nie każdemu musi się podobać i nie każdy ją zrozumie. Na szczęście są ludzie, którzy ją docenili. Tu dużo się dzieje- niektórzy nazywają to właśnie "pogmatwaniem". Dla ludzi, którzy dodatkowo nie lubią rocka i cięższych brzmień film może być ciężki do przyjęcia (oni na pewno nie docenią utworu Gimme Danger w wykonaniu Ewana McGregora, ani wszystkich utworów które wykonane są przez aktorów!) I w ogóle pomysł i scenografia... ach, prawdziwa uczta!!!