PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=7626}

Małe kobietki

Little Women
7,3 20 091
ocen
7,3 10 1 20091
6,4 8
ocen krytyków
Małe kobietki
powrót do forum filmu Małe kobietki

Nie mam nigdy szczęścia trafić na film lub książkę, w której postaci byłyby wierne do końca swoim ideałom transcendentalizmu. Tak i w tym przpadku, dobrze rokująca Jo, zakochuje się i sprzeniewierza swojemu credo, iż nigdy się nie zakocha. Trochę to naiwne bo przecież miłość nie wybiera, a jednak ja widziałabym tu inny scenariusz. Jeżeli już poddałą się uczcuciu, to dlaczego musiał to być ten podstarzały profesorek z dziwnym akcentem? Dlaczego nie mógł to być jej pierwszy adorator, z któym dorastała i który był jej bratnią duszą? Nie kupuję również tego, że ten własnie chłopak, który wyznał jej miłość i przysięgał, że między nimi nic się nie zmieni, nagle żeni się z siostrą Jo! Możliwe, że Jo poczuła się zdradzona i to pchnęło ją w ramiona profesorka? Jak myślicie?

ocenił(a) film na 6
If_so_girl

Szukasz trzeciego (bo już nawet nie drugiego) dna w filmie ckliwym i prostym. W tej ładnie opowiedzianej historii sióstr romantycznych lub rozważnych, szalonych lub odpowiedzialnych, kochających wolność lub kochających konwenanse nie było takowego. Jo to była osobowość! Pląsała zawsze na granicy. Ciągle poszukiwała. Odzwierciedleniem jej emocji i uczuć nie był kochany, wierny Laurie (przyjaciel na zawołanie, z którym praktycznie się wychowała), ale właśnie Friedrich. Wiem, że dla niektórych jest niemożliwym, aby pięknego i bogatego zamienić na nieatrakcyjnego i biednego (ale mającego niezwykłą wiedzę), ale taka właśnie była Jo. A już rozkmina, że Jo niejako miała być zazdrosną o związek Amy i Laurie'go, to zupełny absurd. Siostra Jo, Amy kochała Laurie'go od zawsze, a on uwiedziony jej oddaniem poczuł to samo (i dobrze dla nich - tu różnica wieku też była wyraźna, ale to jak widać już Cię nie drażni, poza tym w filmie słabo to wyeksponowali). Jo nie obdarowała by Laurie'go nigdy tym czego oczekiwał, powiedziała to dość wyraźnie. Dlaczego więc miała zrobić inaczej? Podążała zawsze za sercem. Podsumowując film dość niskich lotów, ale przyjemny dla oka, opowiedziany dość zgrabnie i raczej przejmujący więc myślę, że na szósteczkę zasługuje na pewno.

Velouria

Ja widziałam wyraźnie w oczach Jo ukłucie zadrości, emocje malujące się na jej twarzy, gdy Laurie obiweścił jej wiadomość o rychłym i jakby nie było potajemnym poślubieniu jej siostry. Gdyby go nie kochała, lub gdyby byłby jej obojętny, nie zareagowałaby w ten sposób. Owszem z profesorkiem łączyło ją wiele, ale to była głownie więź umysłu, bo przecież absurdem byłoby pokochanie kogoś przez wzgląd na jego (jak to nazwałaś) "niezwykłą wiedzę" myślę, że Friedrich był dla niej kimś w rodzaju mentora(doradzał jej przeciez podczas pisania opowiadań) może nawet zastąpił ojca, któego jej brakowało. Taka różnica wieku, jest po prostu niesmaczna, a już na pewno "absurdem" jest twierdzenie, że Laurie pokochał Amy. On po prostu chciał być blisko Jo. Sam zresztą wyjawił Amy, że jego przeznaczeniem jest wstąpienie do rodziny March, wyszło szydło z worka, nieprawdaż ?

ocenił(a) film na 6
If_so_girl

Życie nadinterpretacją też ma swoje uroki jak widać ;)
Jo nie była zazdrosna, raczej zaskoczona, bardzo zdziwiona, te emocje ja odczytałam jako próbę znalezienia odpowiedzi na pytanie jak mogła przegapić uczucie Amy do Laurie'go, w końcu były siostrami. Z Friedrichem to była więź umysłu jak to ujęłaś, ale myślę, że pokochała go też jako dobrego człowieka. Miłość wynikająca z fascynacji "niezwykłą wiedzą" - to naturalne w tym świecie, nie jesteśmy zwierzątkami szukającymi tylko bardziej odpowiedniego fizycznie samca. Rozumiem, że Tobie odpowiadał by bardziej Laurie, na szczęście Jo nie. Może Laurie nie pokochał Amy, kto go wie, może chciał być w rodzinie March, ale żadne szydło nie wyszło, bo worka zwyczajnie nie było. Jo nie czuła do niego nic więcej, to była braterska wieź, przyjaźń. To również dość silne uczucia. Choć widzę, że Ciebie nie zaspokoiły ;)

Velouria

Umiejętność czytania między wierszami to bardzo przydatna rzecz :) Wszak filmy i książki to maszyny do wytwarzania interpretacji, jak ktoś mądry przede mną powiedział. Pisarz prowadzi z odbiorcą swoistą grę, i nie wszystko jest podane na tacy, czasem trzeba sięgnąć głębiej, nie dać się zbić z tropu, pierwszemu, lepszemu złudzeniu. Niestety, przeciętnego adresata boli szukanie interpretacji, woli zadowloić się tym, co autor zasugerował najdobitniej. Suma sumarum, niektóre książki i filmy winne być tylko w zasięgu ludzi inteligentnych.

ocenił(a) film na 6
If_so_girl

Ależ ja mam inteligencji aż nad to, uwierz mi. Nie musisz uważać za tą inteligentną, umiejącą czytać między wierszami jedynie siebie (ah jak wzniośle, przy czerwonym winie jeszcze może?) ;). Między wierszami czytać nie umiesz skoro ja uważam film za kiepski, oceniłam go na 6. Myślę, że te kiepskie filmy nie zawierają zbyt wiele treści głębokich, za którymi tacy "SHERLOCY" śnupią i cieszą się, że je znaleźli na tyle by założyć nowy temat i potwierdzać swe dokonania przed innymi, złudnie pytając ich o zdanie ;). Ja gdy mam wyrobioną opinię nie pytam innych o potwierdzenie mych dociekań, które inteligentnie wyczytałam POMIĘDZY WIERSZAMI. Ludzie inteligentni tego nie robią ;)

Velouria

Niestety, ale chyba muszę Cię sprowadzić na ziemię z Twojej krainu ułudy. Chcesz mianować się osobą inteligentną, a nie wiesz najprostrzej rzeczy, że cechą ludzi intelignentych jest własnie stawianie pytań, konfrontowanie własnych poglądów i stawianych tez prowokujących do dyskusji? "Ja gdy mam wyrobioną opinię nie pytam innych o potwierdzenie mych dociekań" - to zdanie w szczególności rozbawiło mnie do rozpuku. Nie ośmnieszaj się jeszcze bardziej, kończ wać pani, wstydu oszczędź. Po drugie to, że ty wielka znawczyni sztuki i mecenasko kultury oceniłaś film na 6 to super, ale bynajmniej nie oznacza to, że film na tyle zasługuje patrząc obiektywnie, a już na pewno, że jest kiepski czy płytki. "Myślę, że te kiepskie filmy nie zawierają zbyt wiele treści głębokich" - myślenie wyraźnie nie jest Twoją mocną stroną :)

ocenił(a) film na 6
If_so_girl

Ale czy Ty konfrontujesz jakieś poglądy? No odpowiedź sobie szczerze na to pytanie. Gdy ja powiedziałam co myślę na ten temat, dalej uparcie drążyłaś wersję "uczucia zazdrości w oku Jo" - czyli dobitnie mówiąc swoją, odczytaną subiektywnie, do której miałam prawo odnieść się. Rozumiem, że bronisz swojej wersji, ale w takim razie po co zakładasz temat, skoro nie chcesz usłyszeć, że ktoś ma zdanie przeciwne? Jeśli cechą człowieka inteligentnego jest najpierw zadać pytanie, a następnie rugać drugiego za inny pogląd na ten temat, forsując jako jedynie słuszny swój (czego dowodem jest zarzucenie mi, że nie odczytałam tego nadzwyczaj głęboko schowanego drugiego dna dostępnego dla człowieka inteligentnego czyli oczywiście Ciebie) no to wybacz (mówię o swojej pierwszej wypowiedzi). Ponadto gdy ktoś nie dochodzi do tej GŁĘBI do której Ty rzekomo doszłaś, zarzucasz brak inteligencji przemycony w dość płytki i niekulturalny sposób (co zresztą potwierdza też ta ostatnia wypowiedź, a to moim zdaniem osobie inteligentnej i wychowanej nie przystoi, więc Cię za taką nie uważam). Ja twierdząc, że film jest kiepski, nie powiedziałam, że tak ma sądzić cały świat, powiedziałam, że ja tak sądzę, nie narzucałam Ci byś oceniała go tak samo, po prostu wypowiedziałam się na temat tego jak oceniam film i jaki poziom prezentuje WEDŁUG mnie, a w konsekwencji nie szukałam w nim 300 wątków do interpretacji bo MOIM zdaniem nie był tego wart. Ładne romansidło z nutą dramatu i tyle. Dla Ciebie to chyba drugi Bergman czy Polański i ok, masz prawo sądzić, że film jest wybitny. Ale już bronisz się obrażając mnie, co jedynie wskazuje, że Twoje stanowisko ma bardzo marne filary.

Velouria

Może zacznę od tego, iż w ogóle nie powinnam traktować poważnie wypowiedzi osoby, która uważa się za "aż nad to inteligentną" (co mówi samo za siebie:), ale zrobię wyjątek, bo akurat mam taki kaprys. Zacznijmy od początku (nudne jest już to wałkowanie wszystkiego od nowa, ale może tym razem coś dotrze) Wyraziłam swoje poglądy i poddałam je do dyskusji, ale Ty (przypomnę,osoba umiejąca czytać między wierszami, oceniająca film na 6) zarzuciła mi(i to kilakrotnie), że nie ma czegoś, co ja widzę wyraźnie nazyając mnie przy tym "Śnupiącym Sherlockiem" (coż na Boga oznacza 'śnupać?) zaprzeczając tym samym własnej definicji osoby inteligentej, która to nie obraża innych:) (uwielbiam te Twoje sprzeczności bejbe:) oraz być może z braku innych argumentów, przyrównała mnie do "zwierzątka", gdyż jej zdaniem w moich wypowiedziach skłaniam się ku wybraniu "bardziej odpowiednieo fizycznie samca. "Rozumiem, że Tobie odpowiadał by bardziej Laurie" Oczywistym jest, że mimo, iż chciałam zasięgnąć innych opinii, będę obstawać przy swoim dopóty, dopóki ktoś intelignenty nie przekona mnie, że jendnak jest inaczej. (dlatego też powstał ten wątek) Ty natomiast nie powiedziałaś co myślisz na ten temat, tylko stwierdziłaś, że doszukuje się trzeciego dna, bo przecież Twoja racja jest tą jedyną, a zamysł Lisy Marii Alcot zupełnie się w tym momencie nie liczy. Kończąc już tę, nad wyraz długą wypowiedź, gdyż winnam była po prostu zignorować wypowiedzi osoby śmiącej twierdzić, iż posiada "aż nad to inteligencji" ( i to w czasach gdy jest to towar deficytowy) Nieuchronnie zbliżając się do końca, dobijając ostatni gwóźdź do mentalnej trumny powołam się na istotny w tym temacie "Reader-response criticism" (aby odeprzeć denny argument, że szukam trzeciego dna, worka i innych rzeczy, których rzekomo "nie ma" : "Reader-response theory recognizes the reader(or audience) as an active agent who imparts "real existence" to the WORK AND COMPLETES ITS MEANING THROUGH INTERPRETATION . Reader-response criticism argues that literature should be viewed as a performing art in which each reader creates his or her own, possibly unique, performance (nie chce mi się szukać tego po polsku, źródło wikipedia)

ocenił(a) film na 6
If_so_girl

"dobijając ostatni gwóźdź do mentalnej trumny" - fatalny styl, więc miałaś rację dobiłaś mnie ;).
Wszystko nadinterpretowałaś. Wcale nie przyrównałam Cię do zwierzęcia (stwierdziłam tylko, że ludzie nie wybierają tak jak zwierzęta kierując się tylko fizycznością, co wcale i nawet broń Boże nie znaczy, że przyrównałam Cię do zwierzęcia. Szanuję Twoje zdanie i moja wypowiedź odnosiła się do filmu, zahaczając oczywiście gdzieniegdzie o to, co powiedziałaś, bo przecież miałam skonfrontować swoje przeciwne zdanie bejb. To, że Ty wolałabyś Laurie'go wcale nie stawiało Cię na równi z tą teorią, to było tylko stwierdzenie (kolejna nadinterpretacja). Nie powiedziałam też nigdzie, że tylko siebie uważam za osobę posiadającą umiejętność czytania między wierszami. Zasadniczo nigdzie tak nie powiedziałam, bo cały czas te słowa kierowałam do Ciebie, bo sama się za taką uznałaś, więc już przyczepiłam Ci tą chlubną etykietkę. Jak mam nie uważać Cię za Sherlocka skoro wszędzie (w każdym zdaniu i słowie) doszukujesz się jakiejś bluzgi na swój temat? Czy to cecha osób inteligentnych? To chcesz mi powiedzieć? Ty pierwsza zaczęłaś niewyszukane obrażanie mnie, (moja pierwsza wypowiedź składała się tylko z opinii na temat filmu i na temat tego, co napisałaś a nie na temat tego, jakim jesteś człowiekiem). Ty w swojej kolejnej już zarzuciłaś mi brak inteligencji i umiejętności znajdywania "czegoś więcej" ponad to, co podane na tacy. No wybacz, ale fakty mówią same za siebie. Śnupający Sherlock to nie jest obraza (był wybitnym detektywem, chyba powinnaś to wiedzieć, a śnupać to w slangu doszukiwać się). Więc nazwanie kogoś Sherlockiem, a udawadnianie komuś braku jakiegokolwiek rozumu to chyba jednak zupełnie inna ranga obrazy. No jak już z tym się nie zgodzisz to sorry, wymiękam. Potem już się broniłam, bo ledwo się wypowiedziałam, a Ty zaatakowałaś, jakby każdy wyraz mojej pierwszej wypowiedzi odnosił się bezpośrednio do Twojej osoby. A z doszukiwaniem trzeciego dna to było również tylko stwierdzenie, jakie wyczytałam z Twojej wypowiedzi, a nie argument na to, że jedynie ja mam rację. Boże widzisz i nie grzmisz.

Velouria

Boże z Tobą jak z dzieckiem! (i to w dodatku "spoiled' aaaa!) Może najpierw zacytuję w których momentach mnie uraziłaś, robiąc niewybredne sugestie tyczące się mojej osoby( prościej byłoby wszystko przepisać, ale skoro nie dostrzegasz tego więc jestem zmuszona podać to na tacy) No to jedziemy:
1. " Miłość wynikająca z fascynacji "niezwykłą wiedzą" - to naturalne w tym świecie, nie jesteśmy zwierzątkami szukającymi tylko bardziej odpowiedniego fizycznie samca. Rozumiem, że Tobie odpowiadał by bardziej Laurie" - Co ma do rzeczy kto odpowiadałby MI bardziej? Nie mówimy tu przecież o MNIE, więc po co te osobiste przytyki? Nie potrafisz oddzielić komentarza od osoby komentującej?
2.Nazwanie kogoś "Śnupiącym Sherlockiem" (btw. Śnupać to chyba z jakiejś gwary terenów wiejskich a nie slang) to bynajmniej nie żaden komplement, a "wyszukany" afront. Nazwanie przeciętnej osoby Sherlockiem, oznacza wytknięcie mu wścibstwa, zbytniej dociekliwości, budzi zdecydownie negatywne konotacie, więc poczułam się dotnkięta i nie udawaj, że to nie była obraza, bo komplementem tego nie można nazwać. Oznacza to tym samym, iż zaprzeczyłaś swą postawą własnej definicji osoby iteligentej (BRAWO) Chciałam to udowodnić, że zaprzeczasz sama sobie,a nie pokazać jaka jestem przewrażliwiona na punkcie własnej osoby.
3. Zarzuciłaś mi ograniczenie twierdząc, że nie umiem czytać między wierszami "Między wierszami czytać nie umiesz" I UWAGA, JA NIGDZIE NIE NAPISAŁAM WPROST, ŻE NP. JESTEŚ OSOBĄ OGRANICZONĄ, LECZ WPROWADZIŁAM TYLKO DELIKATNE ALUZJE "niektóre książki i filmy winne być tylko w zasięgu ludzi inteligentnych." WIĘC JEŻELI TY SIĘ Z TYM IDENTYFIKUJESZ TO JUŻ NIE MOJA WINA :) Napisalam, fakt, że myślenie nie jest Twoją mocną stroną, ale chyba troszkę w tym prawdy jest, skoro muszę pisać ciągle jedno i to samo, żeby coś dotarło. Pozdrawiam gorąco :)
4. Paradoksalnie pisząć "moim zdaniem osobie inteligentnej i wychowanej nie przystoi, więc Cię za taką nie uważam" Obraziłaś mnie ( to nic, że Twoja opinia się dla mnie nie liczy, ale jest to obraza jakby nie patrzeć)

ocenił(a) film na 6
If_so_girl

Ale Ty to lubisz, pewnie z wypiekami na twarzy sprawdzasz czy coś odpisałam ;) Miło, że wprowadziłam trochę emocji do Twojego życia.

Ale po pierwsze jakbyś nie zauważyła zawsze pisząc Ty, Tobie używam dużej litery, co już wyraża przynajmniej dla mnie szacunek do odbiorcy mojej wypowiedzi (tyle chociaż, że to podchwyciłaś).
Po drugie odpadłam kiedy przepisałaś mi definicję z wikipedii. Kłaniam się nisko Twoim metodom ogarniania rzeczywistości. Wzniośle wzniośle koleżanko! Brawo za intelekt, za cytaty i przekopiowane definicje :P :).
Ty też zidentyfikowałaś się z każdym moim zdaniem przypisując je jako afront do siebie (więc przyganiał kocioł garnkowi)
Śnupać --->http://www.teatrslaski.art.pl/przedstawienia/polterab end_slownik.php (rzeczywiście wiejska gwara, czyli powiedziała co wiedziała, polecam SJP ;)
Nie znam też Lisy Marii Alcot znam jedynie Louisę May Alcott, ale to tam szczegóły :p (gdybym czepiała się Twojego stanu umysłu nie sądzisz, że pewne rzeczy mogłam już wypomnieć w poprzedniej wypowiedzi, ale cóż nie zrobiłam tego, ale skoro Ty PRZYBIJASZ OSTATNI GWÓŹDŹ DO MENTALNEJ TRUMNY :P :P :P to i ja ;).
A na koniec jeśli poczułaś się urażona tym, że niby nazwałam Cię zwierzątkiem :P :P :P i śnupającym Sherlockiem :P :P :P to wybacz.
Widocznie zarówno u mnie :p jak i u Ciebie myślenie nie jest MOCNĄ stroną hehe.

Velouria

Dziwię się Tobie, osobie "aż nad to inteligentej", że w ogóle zniżasz się do poziomu filmwebowej społeczności a nawet odpisujesz, co budzi w nas, skromnych użytkownikach ogromne emocje! Brakuje tylko czerwonego wina! Poza tym "odpadłam" gdy Ty, osoba umiejąca czytać między wierszami, oceniająca ten płytki film niezawierający żadnych treści głębokich na 6, nie tylko użyła słowa "śnupać" ale również powołuje się na Słownik Języka Polskiego bezkarnie wykorzystując zawarte w nim definicje! Co za skandal! Jak tak można? Skoro nie korzystasz z internetowych źródeł typu wikipedia, to nie jest dla Ciebie ujmą sięgnięcie opinii słownika internetowego, który również jest czyjąś własnością intelektualną i ktory, każdy może sobie edytować? (wspomniałam już, że uwielbiam ten twoje sprzeczności:) Przybijam tymsamym kolejny gwóźdź do mentalnej trumny(na szczęście o poprawności tej wysokich lotów metafory nie ty decydujesz, choć cieszę się, że ci się podoba skoro tak jej używasz) Napiszę jeszcze, po raz kolejny, że czuję się przez Ciebie obrażona i "zrugana" osobo itenligenta nigdy niepytająca o potwierdzenie swych dociekań :D:D:D

ocenił(a) film na 6
If_so_girl

:P Czy Ty w ogóle rozumiesz co ja piszę? Bo po tej wypowiedzi śmiem twierdzić, że nie :P. Nie chodzi mi o to, że korzystasz z wikipedii, uważam ją za encyklopedię na poziomie skądinąd. Ale o to, że skopiowałaś mi z niej definicję. W pracach na studia też tak robisz, czy raczej starasz się ogarnąć swoimi słowami?
Poza tym te "moje sprzeczności" zrodziły się tylko w Twojej głowie, ale lubię Cię za koloryzowanie rzeczywistości, na którą nie potrafisz już zareagować z powodu braku racji :) ;P (ehh I like it :D)
Wytrąciłam Ci argumenty, bo chyba w kilku miejscach miałam trochę racji, co? Miss umiejąca czytać między wierszami i jedynie docierająca do głębi? ;)

Na sam koniec postanawiam zakończyć ten już zupełnie niepotrzebny konflikt. Nie obchodzi mnie czy pomyślisz sobie, że wygrałaś i, że przyznaję się do braku racji w tym, co pisałam, ale chciałabym Cię przeprosić, za każde niemiłe zdanie odnośnie Twojej osoby. Szczerze. I bez ironii. Nie zamierzałam rugać Ciebie i przykro mi, że sądzisz, iż uważałam Cię za nieinteligentną. Wszak jak sama stwierdziłaś na osoby, które w moim obliczu są głupimi, nie obijałabym nawet palców o klawiaturę odpisując.

Także zostańmy koleżankami. Miło mi się z Tobą rozmawiało. Mimo, że trochę Sherlock z Ciebie to jednak taki z tego serialu:
http://www.filmweb.pl/serial/Sherlock-2010-528992 (bardzo fajny, gorąco polecam na te mroźne wieczory) ;)

Velouria

Masz rację, strasznie dziecinny był ten konflikt i chyba za bardzo wymknął się spod kontroli:)

ocenił(a) film na 8
If_so_girl

Właściwie teraz, gdy sobie przypominam scenę, w której Jo dowiaduje się o ślubie Lauriego i swojej siostry, muszę przyznać, że lekki błysk zazdrości w tych jej oczach był... A może raczej błysk lekkiego rozżalenia. Przecież Jo - chłopczyca i intelektualistka - była zwykłą kobietą, ze wszystkimi słabościami rodu niewieściego ;) Może sądziła narcystycznie, że Laurie już nigdy nie pokocha innej. A tu klops. Może miała pewne wątpliwości. O ile dobrze pamiętam, w książce jest taka delikatna sugestia, że Jo troszkę żałowała swoich pochopnych czynów i że odmówiła Lauriemu nie dlatego, iż go nie kochała tylko ze względu na różnice poglądów i poczucie, że zwyczajnie nie byliby ze sobą szczęśliwi. Wolała już z niego zrezygnować niż ryzykować utratę przyjaźni. Przynajmniej ja tak to widzę.
Co do Lauriego i szczerości jego uczuć - młodzieńcza miłość jest zawsze najsilniejsza, najbardziej szalona. I takie było uczucie do Jo. Laurie, żeniąc się z Amy, jest już dorosłym człowiekiem. Zapewne przemawiają przez niego sympatia, współczucie (w końcu Amy straciła siostrę i jest daleko od domu), trochę zdrowego rozsądku (są do siebie tacy podobni, lubią światowe życie, bale i cały ten blichtr; Jo by takiego życia nie zniosła), sentyment do minionych lat. Poza tym dlaczego uważasz (bo tak to odbieram), że po tej całej sprawie z Jo Laurie ma spędzić resztę życia płacząc i posypując sobie głowę popiołem? Trochę to naiwne. Pierwsza miłość nie musi być przecież ostatnią.
Nie rozumiem też, skąd przekonanie, że związek z dużą różnicą wieku jest niesmaczny. Zakochała się dziewczyna i już. Nie była tak powierzchowna jak Amy (która deklarowała, że poślubi tylko bogatego), pokochała profesora za jego dobroć i inteligencję. To się czasem zdarza :)

If_so_girl

ale Jo zawsze imponowała wiedza, chciała się uczyć itd, a on jej przybliżył ten świat, była nim zafascynowana

ocenił(a) film na 8
If_so_girl

w ramiona profesorka pchnęło ją uczucie, porozumienie dusz, "nadawanie na tych samych falach", z Laurim łączyła ją tylko przyjaźń wogóle do siebie nie pasowali. Lauri był bogatym snobem, bawidamkiem, lubiącym przepych i blichtr, Jo z osobowością dzikiej kotki - jako osoby o podobnych charakterze z ta porywczością pozagryzaliby się wzajemnie, co innego Amy, która była spokojna wysublimowana, nauczona dobrych manier "dama". Wybór Jo był świadomy, wybrała miłość, wybrała biednego człowieka bez przyszłości, a mogła przecież mieć bogatego.

saint_k55

Zgadzam się z tym twierdzeniem. Skoro mowa o Jo to uważam, że biedny, ale inteligentny i nieco zwariowany profesorek był dla niej partią w sam raz, bo umysłami i sercami doskonale do siebie pasowali. Jeśli zaś chodzi o Lauirego i Amy, to cóż.... Mnie osobiście strasznie się podobało to, że on jednak Amy wybrał. Nie wiem dlaczego, ale od razu poczułem słabość do miłości, jaką Amy poczuła do Lauriego. To było takie słodkie i rozkoszne, a także miało w sobie jakąś magię. Nie umiem tego nazwać. To się po prostu czuje. Jeśli chodzi o to, że Laurie zapowiedział, że nigdy nikogo nie pokocha cóż.... Dostał biedak kosza, cierpiał i takie miał myśli. Wiem coś o tym, bo kiedy mnie porzuciła kobieta, wobec której miałem poważne plany - notabene podobieństwo sytuacji z filmu jest uderzające, ona też wolała moją przyjaźń niż miłość - długo nie wierzyłem w to, że mógłbym pokochać inną. Dzisiaj po dłuższym czasie ten ból związany ze złamanym sercem minął. Nie dziwię się Lauriemu, że pokochał Amy. Nie była jaką pustą lalką salonową, jakich pełno. Wydoroślała i nie była już psotną dziewuszką jak kiedyś, ale..... Miała w sobie to coś. Pokochał Amy dorosłą, bo jego gust przez lata się zmienił. Nie mówiąc już o tym, że to była wciąż ta sama słodka, pyskata i przemądrzała, tupiąca nóżką Amy, która zawsze go kochała i którą on uwielbiał. Pod maską dobrze wychowanej panny Amy wciąż była tą dziewczynką, której Laurie obiecał, że ją pocałuje przed śmiercią :) A reakcja Jo? Może nieco zazdrości w tym było? A może po prostu zdumienie oraz radość. Zdumienie, bo ta obietnica Lauriego ją dręczyła. Zdumienie, bo przecież nie widziała tak długo, że Amy kocha się w Lauriem (z zazdrości raz spaliła rękopis Jo) oraz radość, bo siostra była szczęśliwa. Wątpię, by Laurie zrobił to na złość Jo. Nie... wierzę, że on naprawdę szczerze pokochał Amy.

If_so_girl

Fakt, że Jo nie wyszła za Lauriego, bolał czytelniczki od początku ( mnie się to również nie podobało). Louise May Alcott zacięła się, i pisała, że mimo próśb czytelniczek się nie ugnie i nie połączy tych dwojga węzłem małżeńskim. Taki kaprys, pewnie wynikający z jej życia. Pierwowzorem.Lauriego był jakiś Laddie (Władek?), Polak (!), którego poznała w podróży. No i przez ten jej kaprys do dzisiaj jest niedosyt.

If_so_girl

PS. Tego Laddiego Alcott poznała podczas podróży po Europie.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones